Nie macie wrażenia, że szał na Yankee Candle nieco osłabł? Jeszcze rok temu, a nawet pół roku temu co chwilę pojawiały się posty o nowych zapachach. Chociaż może to też mieć związek z wypuszczanie nowych serii zapachowych? I właśnie wtedy o YC robi się nieco głośniej. W każdym razie ja te woski lubię, ale, jak możecie zauważyć czytając posty z nowościami, kupuję je w sposób zupełnie losowy, tzn. nieuwzględniający aktualne kolekcje zapachowe. Co więcej miałam w planach co jakiś czas publikować notki na temat wosków, które aktualnie palę, ale niestety nie jest mi po drodze z tymi postami. Ostatni (a pierwszy dotyczący konkretnego wosku) napisałam chyba w styczniu:). Pora to zmienić, dzisiaj post o Under The Palms:).
Under The Palms to letni zapach, który ma kojarzyć się z tropikalnym wakacjami:). Aromaty składające się na ten zapach to trawa morska, liście palmowe i kokos. Dwa pierwsze są mi całkowicie nieznane, tym bardziej chciałam się przekonać, co wyniknie z takiego połączenia zapachowego. Tym bardziej, że wosk zamawiałam w ciemno w sklepie internetowym (ale już drugą sztukę do rozdania kupiłam stacjonarnie w Intermarche:)).
Wosk "na surowo", przed stopieniem go w kominku, miał wyjątkowo intensywny zapach, dlatego też postanowiłam spalić tylko jego małą cząstkę (ok. 1/5 całości, a może nawet mniej). Zaletą tart jest to, że poprzez wydzielanie mniejszych lub większych ich części mamy wpływ na intensywność zapachu podczas palenia. Sprawdziło się to w przypadku Under The Palms, mały kawałek dał przyjemny, nie tak bardzo intensywny aromat. Co do samego zapachu, to jest on dosyć słodki (kokos jest leciutko wyczuwalny), ale nie należy on do grupy orzeźwiających. Palony w większych ilościach może być duszący, przez co nie każdemu przypadnie do gustu. Przez dłuższy czas nie byłam w stanie stwierdzić, z czym mi się on kojarzy, ale teraz już wiem. Bardzo przypomina mi zapach suchego szamponu z Batiste w wersji tropikalnej, ale jest nieco cięższy.
Po Under The Palms spodziewałam większego orzeźwienia, jednak zapach mnie nie rozczarował, ponieważ jest bardzo przyjemny. W jego przypadku należy jedynie pamiętać, że palony w większych ilościach staje się bardzo duszący. Należy on też do grupy zapachów, które warto powąchać stacjonarnie.
Mój egzemplarz kupiłam w sklepie internetowym Goodies.pl za 7 zł. Podejrzewam, że całość wystarczy mi na 5-6 paleń.
A Was ominął szał na Yankee Candle, czy może skusiłyście się na jakieś zapach? Jakie polecacie?
Pozdrawiam, Piątek!
YC w Intermarche? Szok :D
OdpowiedzUsuńAle nie we wszystkich są wystawione. Ale w tym, w którym robię zakupy woski leżą na półce razem z kadzidełkami:)
Usuńwielki szok
OdpowiedzUsuńMam ten wosk i mi się spodobał ale właśnie w małych dawkach :)
OdpowiedzUsuńW większej ilości byłby dla mnie nie do zniesienia, więc cieszę się, że zaczęłam od małych porcji:)
UsuńNie miałam żadnego wosku :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że szał na YC minął, bo pokończyły się współprace przeróżnych sklepów z blogerkami - oczywiście pewności nie mam, ale w pewnym momencie, gdzie się zajrzało tam woski...
OdpowiedzUsuńJa mam dwa i stwierdzam, że są stanowczo zbyt mocne, po kilku minutach palenia mam już dosyć. Nie zmienia to jednak faktu, że nie pogardziłabym trzecim :D
Dokładnie, teraz posty o YC pojawiają się dużo rzadziej. A ja już się nauczyłam i zawsze zaczynam palenie od bardzo małej ilości wosku i w razie czego dokładam więcej:)
Usuń