czwartek, 27 listopada 2014

Yankee Candle Honey Glow

Hej!
W notce o październikowych nowościach pokazałam Wam kolejne  woski z Yankee Candle, w dużej mierze o jesiennych i zimowych zapachach. Dzisiejszym bohaterem jest produkt, który wybrałam z czystej ciekawości. Z jednej strony kusił mnie, a z drugiej opis sugerował, że zapach może być bardzo ciężki i duszący. Mowa o Honey Glow, który pochodzi z tegorocznej jesiennej kolekcji Q3.


Wosk przyszedł do mnie nieco poturbowany, dlatego też postanowiłam go topić w pierwszej kolejności. Honey Glow należy (o dziwo) do owocowej linii zapachowej, a wyczuwalne aromaty to miód i woda kolońska. I właśnie tego drugiego się obawiałam:).


Wosk już w opakowaniu pachnie bardzo intensywnie, dlatego też do kominka wrzuciłam jego niewielką ilość. Akurat w przypadku tego zapachu była to dobra decyzja, bo maleńki kawałek tarty zamiast dusić, dawał przyjemny aromat.

Honey Glow to zapach mocnych perfum, ale nie tak natarczywych, jak w przypadku November Rain. Miód dla mnie jest niewyczuwalny (może to i lepiej...). Wosk palony w dużych ilościach może być bardzo męczący, ale odpowiednio dozowany jest przyjemnym elementem jesiennych wieczorów:). 

Mimo, że nie przepadam za ciężkimi, perfumowanymi zapachami, to jednak ten produkt mnie do siebie przekonał. Wosk na pewno nie zginie w czeluściach mojego pudełka. Wręcz przeciwnie, mam w planie co całkowicie wypalić:).

Produkty z Yankee Candle dostępne są tutaj KLIK, a wosk Honey Glow tutaj KLIK.

A jakie zapachy umilają Wam jesienne wieczory? 
Pozdrawiam!
Piątek

sobota, 22 listopada 2014

Trzecia paczka od Born Pretty Store

Jak już Wam jakiś czas temu wspominałam, w nieco ponad tydzień po tym, jak otrzymałam od Born Pretty Store drugą paczkę w ramach współpracy, dotarła do mnie kolejna, już trzecia koperta zawierająca akcesoria do ozdabiania paznokci. Ponownie mogłam wybrać cztery przedmioty. Poniżej możecie obejrzeć, na co się zdecydowałam:).


Wychodzi na to, że karuzela z ćwiekami i naklejki wodne są zawsze przeze mnie wybierane:). Nic na to nie poradzę, na stronie sklepu zawsze znajdzie się coś ciekawego, zwłaszcza w tych kategoriach:).


Tym razem w karuzeli znajdują się ciemne i opalizujące ćwieki w czterech rozmiarach, które są dostępne tutaj KLIK.


Natomiast naklejki to kwiatuszki (ich kontury) połączone z przeróżnymi zawijasami. W opakowaniu znajduje się 20 naklejek w pięciu rozmiarach (na każdy palec inny:)). Produkt jest dostępny tutaj KLIK.

Wybrałam dla siebie również dwie płytki do stemplowania. W tej chwili każda z nich jest dostępna na stronie sklepu, ale w nowszej, nieco odmienionej wersji:).


Ten duży, całopaznokciowy wzór jest przepiękny, jestem bardzo ciekawa, jak będzie się prezentował. Mniejsze wzorki są rozmieszczone bardzo gęsto, więc ich odbijanie może być nieco utrudnione. W nowszej wersji płytki, mniejszych wzorów jest mniej. Możecie ją obejrzeć tutaj KLIK.


Do wyboru tej płytki, oprócz dwóch dużych wzorów z górnej części płytki (są przepiękne), skusił mnie witrażowy motyw przedstawiający kwiaty. Pomyślałam, że mogłabym spróbować wykonać z niego naklejki, które później pokolorowałabym. Niestety jest on bardzo wąski i nie zmieści się na mój kciuk;-/. Ale nowsza wersja płytki jest pozbawiona tych małych wzorków (kwiatuszek i śnieżynka) na korzyść tego kwiatowego, który jest znacznie większy. Zresztą same zobaczcie tutaj KLIK.


Czego użyłybyście w pierwszej kolejności? Czy coś wpadło Wam w oko? Dajcie znać w komentarzach:).

Pozdrawiam!
Piątek

środa, 19 listopada 2014

# 60 Dynia od Paese - nr 311

Numer 311 to jeden z pięciu lakierów, które przywędrowały do mnie w pudełku od Paese, zamówionym już kilka miesięcy temu (w marcu albo kwietniu). Wtedy zdałam się na los i w ciemno zdecydowałam się na przypadkowy dobór lakierów. Ostatecznie był to dobry wybór-niewybór, bo pięć nowych odcieni nie powieliło się z lakierami, które już miałam. Dzisiaj pokażę Wam numer 311, typowo jesienny odcień, który kojarzy mi się z dynią:).


Lakier jest zamknięty w buteleczce o podstawie kwadratu, czarna zakrętka ma taki sam kształt. Mimo tego wygodnie leży w dłoni. W opakowaniu znajduje się  9 ml produktu.  Pędzelek jest wąski i nie sprawia problemów w trakcie aplikacji.


Jak już wspomniałam 311 to odcień przygaszonej pomarańczy, który bardzo przypomina kolor dyni. Ponadto  lakier ma w sobie srebrzysty shimmer, który delikatnie daje o sobie znać w słońcu. Natomiast w cieniu nadaje całości efekt perłowego wykończenia, co według mnie nie wygląda zbyt ładnie.



Lakier ma dość rzadką konsystencję i łatwo rozprowadza się na płytce paznokcia. Schnie bardzo długo, po kilku godzinach nadal jest plastyczny i odbija się na nim wszystko. Również nie jest zbyt trwały - drugiego dnia końcówki są już delikatnie starte, a trzeciego dnia ratowałam się topem z Golden Rose, aby chociaż trochę przedłużyć trwałość lakieru. Zmywa się bez żadnych problemów.




W cieniu...





Co myślicie o mojej "dyni"? Na pewno jest to odcień nieco trudny, który nie każdemu będzie się podobała. Ale, jak dla mnie, ma swój urok (zwłaszcza w słońcu:)).
Lakier kosztuje ok. 10 zł i jest dostępny na stoiskach/wyspach Paese oraz w sklepie internetowym.

Pozdrawiam!
Piątek

wtorek, 18 listopada 2014

# 59 Wibo Glam Rock - drobinkowy top coat

Początkowo przeszłam obok tego topu obojętnie. Ze wszystkich jesiennych nowości od Wibo bardziej spodobały mi się lakiery strukturalne i jednowarstwowe. Ale jak to już ze mną bywa, w pewnym momencie postanowiłam bliżej przyjrzeć się lakierom z limitowanej serii i wówczas, oprócz lakieru o wykończeniu skórzanym, kupiłam również top Glam Rock:).


Lakier mieści się w buteleczce, która od pewnego czasu jest charakterystyczna dla nowych produktów Wibo. W bezbarwnej bazie zatopiony jest nie brokat (jak wskazują informacje na zakrętce), ale jakby przypadkowo pocięte kawałki folii (srebrne, złote, niebieskie, zielone).



Top postanowiłam nałożyć na ciemny lakier, najprostszym wyborem była czerń. W moim przypadku jest to malutki lakier z serii Miss Selen (numer 160), który przyzwoicie kryje po nałożeniu dwóch warstw. Nałożyłam go na palce środkowy i serdeczny, a następnie pokryłam topem Glam Rock. Żeby nie było zbyt ciemno na pozostałe palce nałożyłam Essie Hide & Go Chic KLIK. Wybrałam niebieski odcień, aby współgrał z drobinkami. Myślałam również o zieleni, ale nie mam w swoich zbiorach odpowiedniego odcienia. Jako bazę pod lakiery nałożyłam odżywkę wybielającą z Miss Sporty. Drobiny z topu Wibo mają tendencję do haczenia, dlatego całość pokryłam topem z Golden Rose dającym żelowe wykończenie.

strzałki pochodzą z bloga onelittlesmile.pl

Taki manicure nosiłam 7 dni! Zmywanie drobin było problematyczne tylko w miejscach, gdzie były nałożone na siebie warstwowo (patrz: palec serdeczny):).







Dajcie znać w komentarzach co myślicie o takim "śmietnikowym" topie? A może jednak wolicie regularne heksy, piegi i piórka:)?

Pozdrawiam!
Piątek

poniedziałek, 17 listopada 2014

# 58 Wibo WOW Granite Sand nr 3

Hej!
Na początku chciałabym Wam napisać, że postów pielęgnacyjnych jednak w najbliższym czasie raczej nie będzie. Mam bardzo mało czasu, więc zazwyczaj zabieram się za coś, co nie zajmuje mi dużo czasu. Dlatego też, dzisiaj kolejny post paznokciowy.

Posiadam dwa lakiery z nowszej, granitowej serii Wibo - ciasteczkowy numer 5 KLIK oraz różowy numer 3, który za chwilę Wam pokażę.
"Trójka" to jasny, przybrudzony róż z matowymi czerwonymi i brązowymi drobinkami. Całość na paznokciach przypomina koktajl truskawkowy.


Tym razem nałożyłam tylko jedną warstwę lakieru, ponieważ byłam zadowolona z krycia. Poza tym struktura jest mocno ziarnista i nie chciałam jej pogłębiać przez dokładanie kolejnej warstwy. Pędzelek jest wąski, ale dobrze rozkłada produkt na paznokciach. Lakier szybko zasycha, ale jeszcze przez długi czas pozostaje plastyczny i łatwo go uszkodzić. Na moich paznokciach wytrzymuje 3 dni, po tym czasie mam już mocno starte końcówki, czego bardzo nie lubię:).










Posiadacie inne kolory z tej serii? Który polecacie? Jak zawsze czekam na Wasze komentarze:).
Pozdrawiam!
Piątek

piątek, 14 listopada 2014

Druga paczka od Born Pretty Store

Na tę przesyłkę czekałam bardzo długo, ponieważ została wysłana w połowie sierpnia, a dotarła do mnie tydzień temu, czyli po niemalże 3 miesiącach. Już zaczynałam tracić nadzieję, ponieważ poprzednią miałam po 3 tygodniach w rękach:). Jednak nie było się czym martwić, ponieważ paczka, co prawda spóźniona, ale przyszła.

Pora na konkrety, czyli zawartość paczki:). Tym razem mogłam wybrać 4 akcesoria do dekoracji paznokci za kwotę nieprzekraczającą 14 dolarów.


Bardzo dobrze współpracowało mi się z piórkowymi naklejkami wodnymi, dlatego też skusiłam się na kolejny wzór. Tym razem mój wybór padł na czarne koty KLIK.


Oczywiście nie mogłam przejść obojętnie obok ćwieków. Karuzela zawiera neonowe i pastelowe ozdoby o nieco mniejszej średnicy KLIK. Jakiś czas temu, będąc przekonaną o tym, że paczka zaginęła, zamówiłam allegro ćwieki w takich samych kolorach. Na szczęście różnią się właśnie średnicą:).


Zdecydowałam się również na płytkę do stemplowania z jednym dużym wzorem KLIK.


Aby ułatwić sobie czyszczenie skórek po stemplowaniu, wybrałam płaski pędzelek KLIK. Na pewno będzie się lepiej sprawował niż patyczek do uszu.


Co myślicie o tym przedmiotach? Może któryś z nich posiadacie? Jak zawsze czekam na Wasze komentarze:).


P.S. W związku z długą podróżą powyższej paczki, w międzyczasie zdążyłam wybrać kolejne przedmioty do przetestowania - paczka przyszła dzisiaj, więc za kilka dni znowu pokażę Wam kolejne ozdoby do paznokci:).

wtorek, 11 listopada 2014

# 57 Essie Where's my chauffeur i porównanie do Rimmel Peppermint

Odcień Where's my chauffeur pochodzi z zimowej kolekcji wypuszczonej na rynek przez Essie w 2012 roku. Wtedy jeszcze nie posiadałam żadnego lakieru z tej marki, szczerze powiedziawszy - nawet jej specjalnie nie kojarzyłam. Dlatego też, dopiero niedawno zwróciłam uwagę na ten odcień, który w tej chwili możecie znaleźć w drogeriach internetowych (nie wiem, czy jest dostępny stacjonarnie w Hebe cy Super Pharm).


Oczywiście po raz pierwszy oglądałam ten odcień na różnych blogach. Akurat trafiłam na takie recenzje, w których ten odcień na zdjęciach był bardzo intensywny (bardzo niebieski, mający mało wspólnego z miętą). Jednak, kiedy lakier do mnie dotarł, okazało się, że jest zdecydowanie jaśniejszy i bardzo przypomina mi odcień Peppermint z Rmmel, o którym pisałam tutaj KLIK.


Where's my chauffeur to mięta o niebieskich tonach. Odcień jest bardzo przyjemny i ze względu na chłodne tony, nadający się na każdą porę roku. Mój egzemplarz to wersja z wąskim pędzelkiem, z którymi w ostatnim czasie bardzo dobrze mi się współpracuje.


Lakier ma rzadszą konsystencję, dzięki czemu możemy dokładnie rozprowadzić produkt na płytce paznokcia bez obaw o ewentualne zalanie skórek. Where's my chauffeur kryje dokładnie po nałożeniu dwóch warstw, które bardzo szybko wysychają. Jest bardzo trwały, na moich paznokciach wytrzymuje ok. 5 dni bez top coatu, nałożony na odżywkę. Zmywanie nie sprawia żadnych problemów.











Moim zdaniem odcień jest przepiękny, a trwałość świetna - z top coatem trzymałby się jeszcze dłużej:). Na pewno często będę do niego wracać. Jak już wspomniałam Where's my chauffeur jest dostępny w drogeriach internetowych i właśnie tam go kupiłam. Kosztował niecałe 15 zł.

W związku z tym, że lakier od Essie pod względem kolorystycznym jest bardzo podobny do mięty Peppermint z Rimmel, postanowiłam je ze sobą porównać.


Jak możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu Essie jest nieco ciemniejszy od lakieru z Rimmel, ale według mnie różnica jest bardzo delikatna (a w mocniejszym świetle niemalże niewidoczna). Jeśli chodzi o trwałość, to jest podobna - Where's my chauffeur sprawia się pod tym względem nieco lepiej.

Oczywiście napiszcie w komentarzach, co myślicie o tym odcieniu. Lubicie takie odcienie mięty na swoich paznokciach?

Pozdrawiam!
Piątek
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...