Trzymając się wyznaczonego planu przygotowałam kolejny post z ulubieńcami oraz "zestawienie" przeczytanych książek:). Nadal ograniczam się do minimum, więc pokażę Wam tylko to, co rzeczywiście towarzyszyło mi przez cały miesiąc.
Zacznę od kosmetyku kolorowego, który kupiłam już jakiś czas tego, ale do niedawna sięgałam po niego sporadycznie. Mowa o Sculpting Powder od Lovely, czyli trójce pudrów do modelowania twarzy. Moim lutowym ulubieńcem jest jednak tylko jeden z nich, a mianowicie rozświetlacz. Ze względu na moje problemy z cerą od ok. 2 miesięcy niemalże całkowicie zrezygnowałam z róży (nie mówiąc już o bronzerach, po które sięgam sporadycznie). Ale aby nie zostawiać policzków bez żadnego zaznaczenia całkowicie przerzuciłam się na rozświetlacz, który nakładałam na szczyt kości policzkowych. Wielką zaletą omawianego produktu jest to, że nie ma w sobie dużych drobinek, a na skórze pozostawia jedynie delikatny błysk.
Kolejny ulubieniec to kosmetyk pielęgnacyjny. Postanowiłam, że z nowym rokiem zacznę regularnie dbać z skórę całego ciała, włączając w to usuwanie martwego naskórka:). Peeling Fruit Fantasy z Joanny jest świetny. Pozostawia skórę bardzo gładką, a przy tym jest bardzo wydajny. Zapach mandarynki jest bardziej chemiczny, aniżeli naturalny, ale nie przeszkadza mi to.
Przedmiotem wartym uwagi jest również kubek termiczny. Do tej pory miałam tylko taki plastikowy z Biedronki, który trzymał ciepło, ale nie trzymał płynu (musiałam go za każdym razem odkręcać, gdy chciałam się napić:), w przeciwnym razie miałam całą bluzkę schlapaną). Jakiś czas temu ktoś na Instagramie pokazał jeden z nowych kubków (w dość kobiecej szacie graficznej), jakie znowu pojawiły się w Biedronce. Jako, że do sklepu było mi nie po drodze, poprosiłam rodziców, aby mi jeden kupili. Oczywiście tych kolorowych i bardziej dziewczęcych już nie było, ale tato wybrał mi ten, który widzicie poniżej, z logiem drużyny piłkarskiej (chyba AC Milan:-D). Słuchajcie, kubek jest fantastyczny. Nawet po 6 godzinach moja herbata nadal jest ciepła. A co ważniejsze - nic się z niego nie wylewa. Cudo:). Od ostatnich kilku tygodni nie rozstaję się z nim:).
Zanim przejdę do książek, chciałabym wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy, która nie załapała się na zdjęcie grupowe ze względu na swoje gabaryty. W lutym dostałam fantastyczny prezent walentynkowy - gofrownicę:-D. Już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem jej kupienia, ale nie wiedzieć czemu ciągle to odwlekałam. Gofry uwielbiam, a teraz mogę je zrobić w zaciszu domowym, kiedy tylko zechcę:).
Czas na książki:-). W lutym udało mi się przeczytać dwie (a nawet prawie trzy:)). Pierwsza, którą przeczytałam na czytniku, to Poradnik pozytywnego myślenia. Głównym bohaterem jest Pat, który opuszcza "niedobre miejsce" i jego głównym celem staje się odzyskanie żony, którą stracił z niewiadomych powodów. Mimo, że jest on dorosłym mężczyzną jego sposób rozumowania jest bardzo infantylny. Do tego wszystkiego w jego życiu pojawia równie dziwna Tiffany. Ale przecież każdy film, jakim jest przecież życie, musi mieć dobre zaskoczenie, więc należy myśleć pozytywnie:).
Książkę czyta się bardzo szybko. Narracja jest pierwszoosobowa, dlatego też znamy wszystkie przemyślenia głównego bohatera, który mimo, że bardzo jest nietypowy, jest również bardzo sympatyczny.
Chętnie obejrzałabym również film o tym samym tytule. Jeśli go widziałyście, dajcie znać w komentarzach, co o nim myślicie, czy go polecacie.
Drugą książką jest Malowany człowiek, którą pożyczyła mi przyjaciółka chyba jeszcze w ubiegłym roku (nie chyba, a na pewno). Nawet zabrałam ją ze sobą na jakiś zjazd, ale po przeczytaniu kilku stron odłożyłam. Wiecie, sporo bohaterów o dziwnych imionach, brak czasu, itd. Wymówki i jeszcze raz wymówki. W lutym ponownie po nią sięgnęłam i popłynęłam:).
Malowany człowiek to pierwsza część (składająca się z dwóch książek) z Cyklu Demonicznego autorstwa Petera V. Bretta. Do tej pory ukazały się trzy części z pięciu, a czwarta lata dzień na pojawić się na rynku amerykańskim. Co ciekawe polskie wydania dzielą każdą z części na dwie książki. W lutym przeczytałam pierwszą z nich, widzicie ją na zdjęciach. Jest to książka fantasy, której akcja opiera się na losach trójki ludzi - Arlena, Leeshy i Rojera. Żyją oni w świecie, w którym noc nie jest najprzyjemniejszą częścią doby ze względu na demony - Otchłańce, które urządzają sobie wtedy polowania na ludzi. Jedyną ochroną dla tych drugich są starożytne runy.
Książkę czyta się błyskawicznie, ja wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Oczywiście pierwsza księga kończy się bardzo napiętym momencie, więc warto mieć pod ręką drugą:). Ja już w tej chwili pochłaniam kolejną część, ale o niej napiszę Wam za miesiąc;).
Napiszcie mi w komentarzach, czy znacie te książki? I czy w ogóle lubicie fantastykę:)? I oczywicie, co myślicie o kosmetykach:)?
Miłego dnia!
Piątek
Nie słyszałam jeszcze o tych pudrach z lovely, ale wydają się być całkiem ciekawe. Fajnie że za małe pieniądze też można znaleść pożądane pudry do modelowania ;)
OdpowiedzUsuńobserwuję,
Hellourszulkka.blogspot.com
Z rozświetlacza i pudru jestem bardzo zadowolona, ale co do bronzera na razie się nie wypowiadam, bo chyba tylko raz go używałam:)
UsuńJa też zaczęłam się regularnie peelingować, ja postawiłam na peelingi bielendy kupione w Biedronkach na wyprzedaży, ale więcej do nich nie wrócę:/ Są koszmarne, a te z Joanny bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńOj, nigdy nie miałam okazji na wypróbowanie peelingu z Bielendy, więc nie wiem jak one działają. Ale akurat z Joanny jestem zadowolona i na razie nie mam planuję żadnych zmian:)
UsuńFilm "Poradnik pozytywnego myślenia" oglądałam i polecam! :)
OdpowiedzUsuńO, to jeśli będę miała okazję, na pewno obejrzę:)
Usuń