Witajcie!
Dzisiaj wracam z pudrem z zimowej edycji limitowanej Snow Princess marki Lovely. Wiem, że już wiele rzeczy zostało o tych produktach napisanych, ale akurat teraz w Rossmannach są wyprzedaże tej kolekcji, więc może jeszcze ktoś się skusi na któryś z kosmetyków. Dzisiaj puder, a za kilka dni wrócę z różami;).
Puder zamknięty jest w białym, plastikowym opakowaniu z przezroczystym wieczkiem. Nie jest to szczyt solidności, upadku na pewno nie przetrwałoby. Co więcej, podczas zakupów (jakieś 2 miesiące temu) starałam się dokładnie obejrzeć "pojemniczek" i ostatecznie wybrałam ten najmniej skrzypiący - w domu okazało, że brakuje mu jednego bolca:). Takie moje szczęście, wieczko po otwarciu lata jak szalone na wszystkie strony.
Jak widzicie na powyższym zdjęciu, według zapewnień producenta, puder ma zawierać srebrne drobinki i ma sprawiać, że cera będzie wyglądała na idealną i gładką ( a nawet porcelanową!;)). Produkt rzeczywiście zawierał drobinki, ale była nimi pokryta jedynie zewnętrzna warstwa "kopułki" pudru. W tej chwili nie zauważam ich ani w opakowaniu ani na swojej twarzy po użyciu produktu.
Puder ma bardzo jasny, beżowy kolor, powyższe zdjęcia idealnie go oddają. Mam bardzo jasną cerę, więc dla mnie jest odpowiedni. Chociaż mam wrażenie, że dopasowuje się do odcienia skóry, jednak nie wiem, jak będzie wyglądał u osób o ciemniejszej karnacji. Produkt dobrze utrwala podkład i nie zmienia jego koloru. Zazwyczaj używam go wtedy, gdy wybieram mocniej kryjący podkład (np. Revlon). Nie wysusza mojej skóry, nie ma właściwości matujących i na mojej mieszanej cerze wytrzymuje ok. 5 godzin, później wymaga poprawek.
Princess Face sprawia, że cera wygląda dobrze, zdrowo, jest delikatnie rozświetlona i wygładzona. Początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona, ale po 2 miesiącach w miarę regularnego stosowania jestem z niego bardzo zadowolona.
Poniżej możecie zobaczyć, jak wygląda na twarzy (mimo moich starań i gimnastyki z aparatem w ręku różnice między zdjęciami są bardzo subtelne;)).
Jak widzicie puder nie miał żadnego wpływu na kolor podkładu.
O ile dobrze pamiętam kosztuje ok. 15 zł, ale jak już Wam na początku wspomniałam, limitka Snow Princess jest teraz wyprzedawana, więc możliwe, że cena jest niższa.
Skusiłyście się na niego?
Co o nim myślicie?
Pozdrawiam, Piątek!
Dziekuje za komentarz :) Ja osobiście nigdy nie miałam do czynienia z tym podkładem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Ja się skusiłam kilka miesięcy temu na róże z tej limitki, wszystkie trzy:D
OdpowiedzUsuńJa mam tylko dwa (kiedy już zdecydowałam się na trzeci, to już go nie było:)), muszę się zebrać i coś o nich napisać:).
Usuń