sobota, 26 listopada 2016

# 144 Essie Make Some Noise

Wczoraj pokazałam Wam całą neonową kostkę Essie z 2015 roku, a dzisiaj przyszła pora na bliższe przyjrzenie się pierwszemu odcieniowi - Make some noise

 
W swoim lakierowym zbiorze mam sporo niebieskich odcieni, ten jest jednym z ładniejszych i bardzo przykuwających uwagę. Make some noise to bardzo intensywny kolor, niezbyt ciemny, ale też nie można go wpisać w grupę jasnych błękitów. Zdjęcia idealnie oddają jego barwę.   


Lakier jest wyposażony w wąski pędzelek, który uwielbiam, bo mogę nim na spokojnie manewrować przy skórkach, a w przypadku mniejszych i węższych paznokci nie brudzę sobie palców:-). Make some noise ma nieco gęstszą konsystencję, przez co świetnie kryje już po nałożeniu pierwszej warstwy. I właśnie na takiej ilości poprzestałam, co mnie trochę zgubiło, bo oczywiście odbiło się na trwałości. Tym bardziej, że użyłam topu, który nic nie robi oprócz jako takiego nawilżania skórek, czyli Dry Kwik od Sally Hansen. Na część paznokci nałożyłam drobinkowy top z Wibo (czego nie sfotografowałam) i na paznokciach z dodatkowym topem lakier trzymał się 7 dni bez większych przetarć, natomiast paznokcie pokryte topem z Sally Hansen już drugiego dnia miały przetarte końce.
 

Pod lakier położyłam dwie warstwy wybielającej odżywki z Miss Sporty i po zmyciu lakieru paznokcie nie były odbarwione. Jednak podczas samego procesu zmywania Make some noise okrutnie brudził skórki i ich okolice. Wszystko oczywiście się domyło, ale wymagało to nieco więcej czasu.


Lubicie takie odcienie niebieskiego na swoich paznokciach, a może omijacie je szerokim łukiem:-)?

Miłego dnia!

3 komentarze:

Zapraszam do komentowania:). Będzie mi miło, jeśli postanowisz pozostawić po sobie jakiś ślad:).
Czytam wszystkie komentarze, a na pytania odpowiadam pod postami:).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...