Tusze w charakterystycznych żółtych opakowaniach z serii Colossal z Maybelline to produkty, do których wracam co pewien czas próbując ich kolejne warianty. Wszystko zaczęło się od podstawowej, ale wodoodpornej wersji KLIK, następnie przyszedł czas na niebieskie rzęsy KLIK, później bohater dzisiejszego posta, czyli wersja Cat Eyes, a od niedawna testuję opcję Smoky Eyes, o której pewnie jeszcze kiedyś będzie mowa:-).
Jak już wspomniałam tusz jest zamknięty w charakterystycznej dla serii żółtym, beczułkowatym opakowaniu, które mieści w sobie 9,5 ml produktu. W przypadku wersji Cat Eyes wszelkie napisy są utrzymane w pomarańczowej, metalicznej kolorystyce. Ponadto na zakrętce pojawił się wzorek lamparcich cętek, który ma nawiązywać do nazwy tuszu:-).
Tusze dostępne są w szafach Maybelline, np.
Jak widzicie na powyższym zdjęciu szczoteczka jest wąska i zaokrąglona z jednej strony (górne rzęsy malowałam wklęsłą stroną, dolne - wypukłą). Nabiera sporo tuszu, dlatego podczas nakładania produktu na rzęsy może powodować ich sklejanie. Na pewno nie jest to szczotka, które daje efekt idealnie rozczesanych rzęs, ona zdecydowanie je mocniej podkreśla. Dwie warstwy tuszu były dla mnie wystarczające (tyle widzicie na zdjęciach).
Produkt idealnie spełniał swoje zadanie - bez problemu podkreślał i podkręcał moje proste rzęsy bez wsparcia ze strony zalotki:-). Niestety kształt szczotki sprawiał, że bardzo łatwo brudziłam tuszem powieki (widzicie to na zdjęciach), co oczywiście później można było szybko wyczyścić patyczkiem kosmetycznym. Cat Eyes wytrzymywał na rzęsach cały dzień bez osypywania (zaczął to robić po kilku miesiącach od otwarcia).
Lubicie tusze Maybelline? Jak się u Was sprawują? Które polecacie?
Miłego dnia!
nie znam tego tuszu ale ładnie sie prezentuje na rzesach :)
OdpowiedzUsuń