Hej!
Uznałam, że najwyższa pora na recenzję kolejnego cienia w kremie z serii Color Tattoo. Tym razem napiszę Wam kilka słów o Creme De Rose, który nieuchronnie zbliża się do całkowitego denka:-). Kupiłam go dawno temu na jednej z rossmannowych promocji razem z jeszcze jednym odcieniem (którego jednak postanowiłam nie otwierać od razu:-)).
Creme De Rose jest oznaczony numerkiem 91 i wchodzi w skład Creamy Mattes, co automatycznie sugeruje, że jest to produkt nie posiadający żadnych drobinek. Jest to cień w kolorze jasnego, przybrudzonego różu. W moim przypadku daje na powiece bardzo naturalny efekt (jest delikatnie ciemniejszy od odcienia moich powiek). Stosuję go samodzielnie oraz jako bazę pod inne cienie. I spisuje się świetnie:-). Nie roluje się w załamaniach powieki i nie blednie. Produkt ma bardzo kremową konsystencję, przez co bardzo łatwo nakłada się na powieki. Można go aplikować pędzelkiem, a także przy pomocy palca. Ja preferuję tę drugą możliwość.
Produkt jest ważny przez 24 miesiące od momentu pierwszego otwarcia. Ja swój egzemplarz otworzyłam pod koniec 2015 roku. To co widzicie na zdjęciach to zużycie po niemalże codziennym stosowaniu przez półtora roku. Cień jest bardzo wydajny. I mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy uda i się go całkowicie zdenkować:-).
Cienie są dostępne w Rossmannach. Warto kupować je podczas promocji:-).
Pozostałe cienie z serii Color Tattoo, które pojawiły się na blogu:
On and on Bronze KLIK
Permanent Taupe KLIK
Miłego wieczoru!
Te cienie są bardzo popularne :) Ale ja sama nigdy ich nie kupowałam :)
OdpowiedzUsuńJa mam ich aż pięć i jestem z nich bardzo zadowolona.
Usuń