środa, 31 grudnia 2014

# 67 Sylwestrowe paznokcie i Szczęśliwego Nowego Roku:)

Hej!
Przygotowujecie się już do wieczornego świętowania, jakie macie plany:)? Na dzisiaj mam dla Was szybki post z moich sylwestrowym manicure. Jak zobaczycie na zdjęciach, nie jest to nic skomplikowanego. Na odżywkę nałożyłam - w zależności od palców - fioletową szarość Punk Rock z Rimmel i połyskujące jasne złoto Beyond Cosy od Essie. Całość pokryłam Insta-Dry od Sally Hansen, co przyspieszyło wysychanie lakieru, a także nadało całości ładny połysk.

W ostatnim dniu 2014 roku chciałabym życzyć Wam, abyście wkroczyli w Nowy Rok uśmiechnięci, zadowoleni, z pozytywnym nastawieniem oraz siłą i zapałem do podejmowania kolejnych działań. Życzę Wam, aby przyszły rok był dla Was dużo lepszy niż ten przemijający oraz obfity w piękne, warte zapamiętania zdarzenia:).







Udanej zabawy i "do napisania" w Nowym Roku:).
Piątek

czwartek, 25 grudnia 2014

# 66 Wesołych Świąt! (i moje świąteczne paznokcie:))

Wesołych Świąt!
Chciałabym Wam życzyć wszystkiego najlepszego, spokoju, odpoczynku i przede wszystkim czasu spędzonym z najbliższymi w wyjątkowej atmosferze.

Przy okazji chciałabym pokazać Wam moje świąteczne paznokcie:). Bazą, nałożoną na wszystkie paznokcie, jest przełamana biel z zimowej kostki Essie - Tuck in my Tux. Choinkę na serdecznym palcu namalowałam przy pomocy zieleni z Golden Rose (Rich Color nr 110) i tasiemek. Dodatkowo na czubek choinki przykleiłam jasną gwiazdkę. Na pozostałe paznokcie nałożyłam brokat z Lovely z serii Blink Blink (nr 4 - różowe i holograficzne drobiny zatopione w brokatowej zielonkawe bazie). Rok temu pokazywałam Wam go na zielonej bazie KLIK. Całość pokryłam topem Gel Look od Golden Rose.












Przyjemnego świętowania!
Piątek

czwartek, 11 grudnia 2014

# 65 Złote zawijasy z płytką Sailor 07 z Mo You London

Dzisiaj szybki post, który zapowiadałam w ubiegłym tygodniu w notce o czekoladowym Partner in Crime KLIK. Stał się on bazą pod kolejne, w moim wykonaniu, stemplowanie. Wzorek, który odbijałam pochodzi z płytki Sailor 07 z MoYou London - są to bardzo delikatne, drobne fale/zawijasy. Lakier, którym odbijałam, to złocisty brąz z różowymi refleksami z Miss Sporty (nr 251). Wydaje mi się, że ładne kontrastuje z ciemnym tłem. Całość pokryłam topem z Golden Rose.


Dzisiaj jestem już po kolejnym stemplowaniu i mam pewność, że muszę sobie sprawić lepszy stempel:). Jednak z tego manicure byłam bardzo zadowolona i gościł na moich paznokciach bardzo długo:).
Zapraszam na resztę zdjęć:).







Co myślicie o takim połączeniu kolorystycznym? Czekam na Wasze komentarze.

Pozdrawiam!
Piątek

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Lirene Płyn micelarny z tańczącymi drobinkami z wit. E

Pielęgnacji już dawno na blogu nie było, nawet bardzo dawno. Korzystając z chwili wolnego czasu zaczynam nadrabiać zaległości. Jest w tej chwili godzina 15, a na dworze już się robi ciemno... Cóż, idzie zima. Dlatego dzisiaj nieoczekiwanie zabieram Was w klimaty meksykańskiej fiesty:D!


Ten kosmetyk kupiłam z czystej ciekawości. Po prostu zobaczyłam go kiedyś na którymś z kanałów na YouTube, gdzie oczywiście był zachwalany. Akurat mój płyn z AA KLIK dobijał do dna, więc postanowiłam wypróbować coś nowego.

Produkt jest zamknięty w plastykowej butelce z pomarańczową nakrętką/zatrzaskiem o pojemności 200 ml. Płyn jest bezbarwny, a w nim pływają (oczywiście po odpowiednim wstrząśnięciu butelką) żółte i pomarańczowe drobinki. Należy go zużyć w ciągu 9 miesięcy od otwarcia.

Zapach jest bardzo owocowy, egzotyczny, ale mimo wszystko bardziej w chemiczny sposób. Nie identyfikuję go z konkretnym owocem, ale w założeniu ma to być zapach papai. Mimo tego jest bardzo przyjemny. Jednak jeśli chodzi o demakijaż twarzy, to preferuję produkty bezzapachowe, albo o mniej intensywnych zapachach. Jeszcze w przypadku większych partii twarzy (czoło, policzki, nos, broda) byłby znośny (zapach), ale demakijaż ust jest dla mnie nie do przejścia. Pewnie to jakieś moje dziwactwo, ale nie lubię nanosić na wargi produktów perfumowanych, bo później (mimo zmycia wszystkiego wodą) nadal czuję tę chemię.


Według zapewnień producenta produkt ma nawilżać, oczyszczać i usuwać makijaż. Jest on odpowiedni dla wszystkich typów cery, przede wszystkim dla osób w wieku 20+ (co, jak co, ale 20 lat skończyłam jakiś czas temu i już zawsze będę w kategorii wiekowej 20+ ;)). 
Płyn zawiera wyciąg z papai, który, jako źródło witaminy C i mikroelementów, ma długotrwale nawilżać, wygładzać i nadawać cerze promienny wygląd. Kolorowe drobinki, które widzicie na zdjęciach, zawierają witaminę E, która ma poprawiać sprężystość skóry i zapobiegać procesom starzenia. Ponadto produkt zawiera wyciągi z bambusa, lotosu i lilii wodnej, które regenerują skórę oraz D-panthenol, który łagodzi podrażnienia.

Przed zastosowaniem płynu należy energicznie wstrząsnąć butelką (aby wprawić drobinki w ruch), nanieść produkt na wacik i rozprowadzić na skórę twarzy (omijając okolice oczu). Produkt ma nie zostawiać na skórze tłustej warstwy, dlatego też nie wymaga zmywania.

Ze względu na to, że po raz kolejny nie zrobiłam zdjęcia (a już jest zbyt ciemno na ich zrobienie), na którym byłby pokazany skład kosmetyku, przepisałam go poniżej:).

Składniki: Aqua, Glycerin, Poloxamer 188, Propylene Glycol, Panthenol, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cellulose, Polyaminopropyl Biguanide, Sorbitol, BHT, Disodium Asenosine Triphosphate, Algin, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Nymphaea Alba (Water Lily) Root Extract, Bambusa Vulgaris (Bamboo) Leat/Stem Extract, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Mannitol, Lactose, Hydroxypropyl Methylcellulose, Tocopheryl Acetate, Polysorbate 20, Parfum, Butylphenyl Metyhylpropional, Linalool, Cl 77007, Cl 12085.


Od tego produktu wymagałam przede wszystkim dobrego oczyszczania oraz uczucia nawilżenia. Niestety nie nadaje się on do przemywania okolic oczu. Co prawda, demakijaż tej strefy wykonuję przy użyciu płynu dwufazowego, ale rano, dla odświeżenia, lubię przemyć całą twarz płynem micelarnym. Oczywiście jest to niedogodność do przezwyciężenia:), po prostu rano używałam innego kosmetyku.

Płyn zmywa makijaż w sposób zadowalający, tzn. abym miała pewność, że skórę mam dobrze oczyszczoną musiałam zużyć sporą ilość kosmetyku. To oczywiście wpływa na to, że jest mniej wydajny. Skóra po demakijażu jest rzeczywiście nawilżona, odświeżona i wygląda na dobrze odżywioną. Płyn jest delikatny i przez cały czas jego stosowanie nie spowodował u mnie żadnych podrażnień. Jeśli chodzi o drobiny, to dla mnie jest to zbędny element - jeśli nie potrząśniemy butelką prze użyciem wówczas na płatek kosmetyczny wylewa się sam płyn. Równie dobrze składniki w nich umieszczone (witamina E) mogły być zawarte w płynie. Jednak efekt wizualny sprawia, że produkt wyróżnia się na półce sklepowej:).

Produkt Lirene nie pozostawia na skórze tłustej warstwy, ale mimo tego był dla mnie wyczuwalny - tworzył na skórze delikatnie lepką powłokę. Dlatego też zawsze zmywałam go z twarzy.

Podsumowując, właściwości kosmetyku wpływały pozytywnie na moją cerę. Jednak, jak już wcześniej wspomniałam jego wydajność jest słaba, a na demakijaż trzeba poświęcić nieco więcej czasu.

Płyn zakupiłam w Rossmannie i zapłaciłam za niego ok. 15 zł.

Dajcie znać w komentarzach, czy używałyście tego kosmetyku i jak się u Was sprawdził. A może znacie jakiś nawilżający płyn, który możecie polecić?

Pozdrawiam!
Piątek

sobota, 6 grudnia 2014

# 64 Essie Partner in Crime

Partner in Crime to ostatni lakier z jesiennej kostki, jaki Wam zaprezentuję. Tym razem jest to przepiękny odcień gorzkiej czekolady. Jak możecie zauważyć na zdjęciach, jest to bardzo ciemny kolor. Jednak w świetle słonecznym (jeśli takowe pojawi się w ciągu dnia) staje się nieco jaśniejszy i delikatniejszy.


Z racji tego, że nie robiłam tego w poprzednich postach, dzisiaj krótko napiszę Wam o kilku kwestiach technicznych. Każda buteleczka w kostce ma 5 ml pojemności. Opakowani są typowe dla produktów Essie - buteleczki o podstawie kwadratu z tłoczonym na bokach logiem firmy i białą zakrętką.
Pędzelek jest wąski i w porównaniu do wielkości zakrętki, dość długi. Sprawnie nakłada produkt na płytkę paznokcia.


Konsystencja Partner in Crime jest idealna, najlepsza z czwórki lakierów. Rzadka, ale nie rozlewająca się na wszystkie strony. Pozwala na dokładnie pokrycie paznokci, bez zbędnego pośpiechu. Lakier świetnie kryje po nałożeniu jednej warstwy i właśnie tyle pozostawiłam na paznokciach. Niestety nie wiem, jak długo schnie, ponieważ (ze względu na późną porę) pokryłam go wysuszaczem z Sally Hansen.





Lakier wykorzystałam, jako bazę pod stemple, które pokażę Wam w przyszłym tygodniu. Całość pokryłam topem z Golden Rose i całość wytrzymała 7 dni w stanie niemalże nienaruszonym. Starte końcówki były ledwie zauważalne.



O pozostałych odcieniach z jesiennej kostki możecie przeczytać tutaj: Take it Outside, Style Cartel, Dress to Kilt.

Lubicie takie typowo jesienne odcienie lakierów? Dajcie mi znać, jaki jest Wasz ulubiony lakier na tę porę roku:).

Pozdrawiam!
Piątek

piątek, 5 grudnia 2014

# 63 Essie Dress to Kilt i ćwieki z Born Pretty Store

W notce "wstępnej", w której pokazywałam Wam całą jesienną kostkę zaznaczyłam, że jedynie czerwień mogłabym porównywać do lakierów, które już posiadam. Może kiedyś zrobię porównanie moich czerwieni (wcale nie jest ich dużo:)), ale to się okaże w przyszłości;). Wracając do bohatera dzisiejszego posta, wspomniana czerwień nosi nazwę Dress to Kilt.


Jest to piękna, krwista czerwień. Gdy porównuję ją do Rock n Roll z serii Salon Pro z Rimmel KLIK, to na jego tle wygląda na bardziej stonowaną, nieco ciemniejszą. Jest to piękny odcień, bardzo elegancki. Ale wydaje mi się, że lepiej wyglądałby na krótszych paznokciach (przynajmniej w moim przypadku).


Dress to Kilt w porównaniu do Take it Outside i Style Cartel ma bardzo rzadką konsystencję. Chyba nawet zbyt rzadką, ponieważ nie uniknęłam rozlania się emalii na skórki. Lakier kryje już po nałożeniu jednej warstwy i właśnie tyle mam na paznokciach. Wysycha bardzo szybko, paznokcie malowałam na dwie godziny przed pójściem do pracy, a jeszcze zdążyłam przykleić ćwieki i nałożyć top coat.








Na jeszcze wilgotny lakier nałożyłam ćwieki z Born Pretty Store, które dostępne są tutaj KLIK. Pokazywałam je Wam wcześniej w tym poście KLIK. Wybrałam najmniejszy rozmiar, jednak bardzo ciężko było mi je przykleić. Całość pokryłam topem z Golden Rose.



Jeśli zdecydujecie się na zakupy na stronie Born Pretty Store, to pamiętajcie o kodzie rabatowym:).


Dress to Kilt nosiłam na paznokciach 5 dni. Jak zwykle zmyłam lakier ze względu na pościerane końcówki. Podczas zmywania lakier lekko barwił skórki, ale nie było tak nasilone, jak w przypadku Style Cartel.

Po raz kolejny zapytam, czy lubicie czerwień na swoich paznokciach? A jeśli tak, to jaką - bardziej stonowaną, czy może pomidorową? Jakie są Wasze ulubione czerwone lakiery do paznokci?

Pozdrawiam!
Piątek

czwartek, 4 grudnia 2014

# 62 Essie Style Cartel + neonowe i pastelowe ćwieki z Born Pretty Store

Po delikatnym i dość neutralnym Take it Outside przyszła pora na coś intensywniejszego. Style Cartel w buteleczce to ciemny, kobaltowy odcień niebieskiego, natomiast na paznokciach kolor jest zdecydowanie ciemniejszy, atramentowy.


Konsystencja produktu nie jest tak gęsta, jak w przypadku wczorajszego Take it Outside, ale jeszcze trochę jej brakuje do typowej (według mnie) rzadkości lakierów z kostek. W każdym razie współpracowało mi się z nią dużo lepiej niż podczas nakładania szarości. Lakier jest dobrze napigmentowany, ale moje próby korygowania niedociągnięć sprawiały, że miejscami ściągałam produkt z paznokci. Dlatego też, musiałam nałożyć na paznokcie dwie warstwy Style Cartel. Taka ilość lakieru wyschła bardzo szybko. Mimo, że paznokcie malowałam późnym wieczorem, rano nie miałam na paznokciach żadnych odgnieceń.


Pogoda była bardzo ładna, dlatego lakier dobrze się fotografował. Stąd też tyle zdjęć:).










Aby nieco rozweselić cały manicure następnego dnia dokleiłam na każdy paznokieć neonowy lub pastelowy okrągły ćwiek. A przy okazji rozsypałam dwa odcienie ćwieków na kudłaty dywan. Dobrze, że Trishhka przyszła z ratunkiem:). 
Karuzela pochodzi z Born Pretty Store i można ją kupić tutaj KLIK. Całość, jak zwykle, pokryłam top coat'em z Golden Rose.






Style Cartel wytrzymał na moich paznokciach (pokryty top coat'em) 5 dni, ale ostatniego dnia końcówki były już bardzo mocno starte. Jeśli chodzi o zmywanie, to jest to istny koszmar:). Co prawda, lakier szybko schodzi z paznokci, ale niesamowicie brudzi skórki i całe palce, więc potrzebujemy więcej czasu, aby na spokojnie wszystko doczyścić. Ale żeby nie było tak źle, to napiszę Wam, że nałożony na odżywkę (w moim przypadku z Paese) nie odbarwia płytki paznokcia;).

Koniecznie napiszcie mi, jak Wam podoba się połączenie ciemnego granatu z kolorowymi ćwiekami? Co myślicie o odcieniu lakieru? Czekam na Wasze komentarze:).

Pozdrawiam!
Piątek
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...