piątek, 27 czerwca 2014

Rimmel, Lasting Finish by Kate nr 16

Jak ten czas szybko biegnie. Dopiero co pisałam Wam o matowej pomadce w płynie z Lovely, a już znowu przyszedł kolejny piątek i post o kolejnym produkcie do ust:). Dzisiaj napiszę Wam o pomadce, którą od dawna chciałam wypróbować, ale cały czas odwlekałam moment jej zakupu czekając na jakąś promocję w Rossmannie. W maju nadarzyła się okazja i pomadka Lasting Finish by Kate trafiła w moje ręce (dzięki mojej siostrze:)).


Produkt zamknięty jest w czarnym, matowym i solidnym opakowaniu. Mimo noszenia pomadki w torebce nigdy się nie otworzyło, ani nie uległo zniszczeniu. Jest to produkt sygnowany nazwiskiem Kate Moss, stąd różowy podpis na skuwce. Na spodzie opakowania widnieje numer pomadki, a na wierzchu logo firmy Rimmel. 



Zdecydowałam się na pomadkę, której odcień jest oznaczony numerem 16. Jest to delikatny, koralowy róż, idealny na co dzień. Szminka ma lekko połyskujące, satynowe wykończenie. Dzięki kremowej (ale niezbyt miękkiej) konsystencji łatwo rozprowadza się na ustach i pozostaje na nich dość długo - nawet do 2 godzin bez jedzenia. Produkt ma przyjemny, owocowy zapach, który czuć jedynie podczas aplikacji. Pomadka nie wysusza ust, ale radzę nakładać ją na odpowiednio nawilżone i oczywiście wypielęgnowane usta, bo ma tendencję do podkreślania wszelkich suchości. Ja staram się zawsze przed nałożeniem jakiejkolwiek pomadki nałożyć na usta balsam i to jak najbardziej sprawdza się w przypadku tego produktu. 



Poniżej możecie oczywiście obejrzeć efekt na ustach (jako bazę nawilżającą użyłam ochronnej pomadki z Bebe).





Pomadkę możecie kupić w każdej drogerii, która posiada szafę Rimmel. Ja za swój egzemplarz zapłaciłam nieco ponad 10 zł, bez promocji pomadka kosztuje 20,49 zł. Produkt należy zużyć w ciągu 30 miesięcy od otwarcia.

Co myślicie o tym kolorze? Macie w swoich pomadkowych zbiorach inne odcienie z tej serii?

Pozdrawiam, Piątek!

czwartek, 26 czerwca 2014

Przypomnienie o rozdaniu + mały bonus:)

Hej!

Przypominam Wam o trwającym rozdaniu:). Jak wcześniej obiecałam, dokładam jeszcze jeden kosmetyk do puli rozdaniowej. Mój wybór padł na paletkę neutralnych cieni z Lovely:).


Do rozdania możecie się zgłaszać w komentarzach pod tym postem KLIK.


Jutro wrócę z konkretniejszym postem:)!
Piątek

piątek, 20 czerwca 2014

Lovely Extra Lasting nr 2

Extra Lasting to seria matowych błyszczyków wyprodukowanych przez firmę Lovely. Chociaż słowo "błyszczyk" kojarzy mi się z błyskiem na ustach, więc chyba nie jest to najlepsze określenie na ten produkt:). W każdym razie ta matowa pomadka w płynie jest zamknięta w typowym właśnie dla błyszczyków opakowaniu, które mieści w sobie 6 ml produktu. Akurat mój egzemplarz muszę zużyć do końca października 2015 roku.


Typowy dla błyszczyków jest również aplikator. Chociaż nie ma się czemu dziwić, bo dzięki takiej "szpatułce" najłatwiej nakłada się produkt. 


Jak widzicie odcień nr 2 to taki lekko przybrudzony róż. Na ustach wygląda nieco bardziej jaskrawiej niż w opakowaniu. Jeśli chodzi o kolor to jestem zachwycona, bo uwielbiam takie nasycone pomadki.
Produkt najlepiej nałożyć jednym pociągnięciem aplikatora, ponieważ wszelkie dodatkowe poprawki będą widoczne. Dla mnie to ogromny minus, ponieważ rzadko kiedy udaje mi się pomalować całą wargę za jednym zamachem. Extra Lasting po nałożeniu zasycha na wargach, ale w żaden sposób ich nie ściąga. Rzeczywiście ma matowe wykończenie. A jeśli usta nie są w odpowiedni sposób nawilżone to wtedy produkt wchodzi we wszelkie nierówności na nich.
Producent określa produkt jako super trwały i rzeczywiście tak jest dopóki czegoś nie zjemy. Potrafi "siedzieć" na ustach ponad 2 godziny, ale po jedzeniu wygląda okropnie. Jak możecie się domyśleć produkt wyciera od wewnątrz, a kolor zostaje na obrzeżach warg.


Produkt niestety mocno wysusza usta, które później potrzebują sporej dawki nawilżenia. Na szczęście nie pojawiają się na nich żadne suche skórki. W każdym razie nie polecam go osobom, których usta mają tendencję do przesuszania się.

Poniżej możecie obejrzeć efekt na ustach. Niestety podczas robienia zdjęć miałam przesuszone wargi, więc efekt nie odpowiada do końca rzeczywistości. Możecie tam również zobaczyć nierównomierne rozłożenie przeze mnie produktu :-/. Muszę poćwiczyć jeśli chodzi o jego aplikację.


Tutaj widać różnicę między kolorem produktu w opakowaniu a tym na ustach.



Tak, jak pisałam, zdjęcia w ogóle nie oddają efektu, jaki możemy uzyskać stosując ten produkt, ale odcień jest dokładnie taki, jak widzicie.

------------------------------

EDIT (24.06.2014r.)
Poniżej macie drugą turę zdjęć, tym razem moje usta były w niezłej formie. I właśnie tak produkt prezentuje się na ustach:). Nałożyłam dość cienką, ale równomierną warstwę.




Jak już pisałam, kolor jest intensywny i piękny, ale właściwości przesuszające produktu są ogromnym minusem. Po prostu po Extra Lasting będę sięgała raz na jakiś czas:).

------------------------------


Extra Lasting kupiłam podczas promocji w Rossmanne i zapłaciłam za niego ok. 4,50 zł, w cenie regularnej kosztuje niecałe 9 zł.

Używałyście produktów z tej serii? Koniecznie dajcie znać, jak się u Was sprawdziły.

Pozdrawiam, Piątek!

czwartek, 19 czerwca 2014

# 33 Essie Style Hunter + ćwieki z Born Pretty Store

Cześć!
Przyszła pora na pokazanie Wam ostatniego lakieru z kostki Hide & Go Chic z Essie, czyli Style Hunter. Jest to nasycona malinowa czerwień, która (moim skromnym zdaniem) świetnie wygląda zarówno na krótkich, jak i na długich paznokciach.


Lakier ma idealną konsystencję, taką która umożliwia wykonywanie szybkich poprawek podczas malowania. Nie smuży i kryje już po jednej warstwie. Wysycha w przyzwoitym tempie, świetnie trzyma się na paznokciach. Trzeba jednak uważać przy zmywaniu, bo barwi skórę palców (ale nie barwi płytki).
Style Hunter jest zamknięty w buteleczce o pojemności 5 ml (posiadam miniaturę) i posiada wąski pędzelek.
Malowałam nim paznokcie już dwa razy. Pierwszy raz nałożyłam tylko jedną warstwę i dodatkowo nałożyłam top wysuszający. Wtedy lakier nosiłam 6 dni i nawet końcówki wyglądały przyzwoicie. Za drugim razem nałożyłam dwie warstwy lakieru, a top coat znalazł się tylko na paznokciach, do których przykleiłam ćwieki. W takim stanie paznokcie również nosiłam 6 dni, ale widoczne były starte końcówki.

Wersja z top coatem wysuszającym.





A teraz dwie warstwy bez top coatu.






Tak wyglądał Style Hunter po 6 dniach noszenia (prawa ręka wyglądała zdecydowanie lepiej).


Paznokcie malowałam w sobotę wieczorem, a następnego dnia postanowiłam wypróbować ćwieki z Born Pretty Store KLIK i dodałam je na palec środkowy i serdeczny. Wybrałam białe kółka z czarnymi łatkami (z daleka wyglądają jak piłki do nogi:)). Przykleiłam je na kropelkę bezbarwnego lakieru, a następnie pomalowałam całą płytkę tymże lakierem. W trakcie całej akcji na pewno należy pamiętać, aby dobrze docisnąć ćwiek do paznokcia, aby całą powierzchnią przylegał do płytki. U mnie jeden delikatnie odstawał i cały czas haczyłam o niego włosami podczas czesania.W końcu odpadł, przypadkiem go znalazłam i ponownie przykleiłam (tym razem staranniej). Poza tą małą przygodą ćwieki wytrzymały na paznokciach do momentu zmywania lakieru - wtedy miałam problem z tym, aby je odkleić:). Wcześnie pisałam Wam, że Style Hunter nie zabarwił mi płytki paznokcia i tak było, ale tylko tam, gdzie nie przykleiłam ćwieków, bo pod ozdobami zostały mi odbarwienia w kształcie kółek:). Nie wiem, dlaczego tak się stało i jestem ciekawa, czy będzie się tak działo podczas używania innych lakierów. Ćwieki po zdjęciu z paznokci nadają się do ponownego użycia:).
Karuzelę z ozdobami możecie dostać tutaj KLIK.





Jeśli zdecydujecie się na zakupy na stronie Born Pretty Store to pamiętajcie o kodzie zniżkowym.



A tak prezentują się wszystkie cztery lakiery (na palcu wskazującym jest żółty bonus z Golden Rose:)).


Jeśli chcecie poczytać o kostce kliknijcie tutaj KLIK, Fashion Playground KLIK, Hide & Go Chic KLIK, Romper Room KLIK.
Z całej czwórki jestem bardzo zadowolona, lakiery mają świetne odcienie, które ładnie wyglądają na paznokciach. Kostka jest warta swojej ceny:).

----------------------------------------------------

Przypominam Wam również o urodzinowym rozdaniu:) KLIK


piątek, 13 czerwca 2014

Pomadka Velvet Matte nr 13 z Golden Rose

Cześć!
Dzisiaj postanowiłam przybliżyć Wam matową pomadkę z Golden Rose z serii Velvet Matte. Pokazywałam Wam ją już jakiś czas temu w moich zakupach majowych, a także na FB i na Instagramie.


Ta pomadka była na mojej licie zakupowej już od dłuższego czasu, ale nie po drodze mi było na stoisko Golden Rose. Przez internet nie chciałam jej zamawiać, ponieważ wtedy nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji co do odcienia i chciałam zobaczyć je wszystkie "na żywo" (a odcieni jest mnóstwo). Jednak wiedziałam, że musi być to produkt w kolorze mocnego różu, bo takiego brakuje w mojej szminkowo-błyszczykowej kolekcji.

Mój wybór padł na nr 13, czyli intensywny i nieco chłodny róż. Jak nazwa serii wskazuje, pomadka ma matowe wykończenie. Jednak nie jest to mocny i suchy mat, ale taki któremu bliżej do satyny.


Pomadka jest zamknięta w czerwono-czarnym opakowaniu, które pod względem wizualnym bardzo mi się podoba. Jest proste, ale solidnie zrobione. Mieści w sobie 4,2 g produktu (czyli standardowa pojemność, jak na pomadkę), który należy zużyć w ciągu 24 miesięcy.


Sam sztyft pomadki nie jest równo ścięty, ale wyprofilowany tak, aby pasował do ust. Przy tak nasyconym odcieniu jest to bardzo pomocne - łatwiej jest utrzymać się w konturze ust:). Ale prędzej czy później sztyft się wyrówna, więc planuję kupno konturówki w takim kolorze.


Pomadka utrzymuje się na ustach bardzo długo - ok. 3-4 godzin (nawet jeśli piję). Po tym czasie powoli się ściera, ale robi to równomiernie. Mimo swojej "matowości" nie przesusza moich ust, ale nie używam jej codziennie, więc nie wiem jaki byłby jej wpływ na usta przy bardzo regularnym stosowaniu.

Poniżej efekt na ustach:).





Podoba Wam się taki kolor? Zastanawiam się, czy nie kupić jeszcze pomarańczowego odcienia:).
Pomadkę możecie kupić na wyspach Golden Rose za 10,90 zł.

Pozdrawiam, Piątek!

czwartek, 12 czerwca 2014

# 32 Essie Hide & Go Chic

Cześć!
Dzisiaj będzie o lakierze, który dał nazwę całej wiosennej kolekcji Essie - Hide & Go Chic. 


Lakier, a konkretnie jego kolor, nie jest tak jednoznaczny, jakby się wydawało na pierwszy rzut oka. Jest to głęboki odcień niebieskiego, ale w cieniu przybiera nieco morską barwę (czyli musi mieć w sobie kropelkę zieleni). Hide & Go Chic kryje już po jednej warstwie, ale ja dla pewności dodałam drugą. Konsystencja produktu jest bardzo przyjemna w obsłudze, umożliwia dokonywanie ewentualnych poprawek w czasie malowania. Pędzelek jest, jak to w miniaturze, cienki. Lakier nosiłam już dwa razy. Za pierwszym nałożyłam na niego top przyspieszający schnięcie, podczas kolejnego już nie, ale też bardzo szybko wysechł.



Lakier nosiłam na paznokciach 6 dni. Wytrzymał tak bez odprysków (uszkodzenie na palcu serdecznym jest wynikiem mojego szarpania się z parasolką:)), ze startymi końcówkami, które były widoczne ze względu na ciemny kolor produktu. Hide & Go Chic zmywa się bez żadnych problemów, jednak należy uważać, bo lubi barwić skórę na palcach. Nałożony na odżywkę nie barwi płytki, a tego się jednak obawiałam.











Poniżej możecie zobaczyć, jak lakier wyglądał w 5. dniu noszenia (m. in. po porządkach domowych:)), końcówki są już widocznie starte. Na kciuk i palec serdeczny dodałam Essence Circus Confetti.




Podoba się Wam taki odcień niebieskiego?

Pozdrawiam, Piątek!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...