Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciało. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciało. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 lipca 2017

Nivea | olejek w balsamie Kwiat Wiśni - Projekt Lipiec dzień 23.

Hej!
Już chyba od tygodnia nie mogę się zebrać w sobie, aby publikować posty wcześniej. W dzień mam tyle zajęć, że każda wolna chwila jest też chwilą wolną od komputera na rzecz książki:-). Ale chyba też już się troszkę przyzwyczaiłam do wieczornej pisaniny:-).

Dzisiaj kolejna notka pielęgnacyjna. W jednym z poprzednich postów z nowościami pokazywałam Wam przesyłkę od Nivea z balsamem w wersji zapachowej Kwiat Wiśni (o ile dobrze pamiętam - jednej z czterech). Moja współpraca z balsamami czy masłami do ciała nigdy nie należała do łatwych. Wieczorami często zdarzało się, że po prostu rezygnowałam z balsamowania, bo chciałam jak najszybciej znaleźć się w łóżku. Natomiast w dzień często o tym zapominałam, a jeśli już pamiętała to raczej latem. Głównie ze względu na to, że różne produkty różnie się wchłaniają, a ciężko zakładać spodnie na nie do końca wchłonięty kosmetyk (szczególnie, gdy się człowiek rano spieszy:-)). Od kilku miesięcy staram się regularnie używać balsamów wieczorami (jest postęp), a dzięki balsamowi od Nivea również w dzień:-).

sobota, 22 lipca 2017

Le Petit Marseiliais | różany pielęgnujący balsam do mycia - Projekt Lipiec 2017 dzień 22.

Hej!
Kosmetyki pielęgnacyjne La Petit Marseiliais pojawiły się na polskim rynku kilka lat temu. Wtedy też głośno było o nich na łamach wielu blogów. Oczywiście reklama zrobiła swoje i skusiłam się na jeden żel pod prysznic. Nie zrobił on wówczas na mnie większego wrażenia i na jakiś czas pożegnałam się z marką. Kilka tygodni temu przez zupełny przypadek trafił do mnie produkt, o którym dzisiaj Wam opowiem (a nawet dwa, ale drugi oddałam mojej mamie:-)).  

niedziela, 26 lipca 2015

Delicje, czyli Original Source Chocolate & Orange - Projekt Lipiec 2015 dzień 26.

Żele Original Source to produkty, do których lubię co jakiś czas wrócać (o czym świadczą pojawiające się co jakiś czas posty na ich temat:)). Jakiś czas temu zrobiłam ich spory zapas, kupując dwupaki w Biedronce. I właśnie w jednym z nich znalazł się Chocolate & Orange.


1095 dni rosło ziarno kakaowca, które zamknęliśmy wraz z soczystą pomarańczą w tej butelce. Jest to delicja wśród żeli pod prysznic, która przemienia codzienną kąpiel w nierutynowo pyszną przyjemność bez ani jednej kalorii.
/informacja z opakowania/


Bursztynowy kolor produktu i żelkowata konsystencja przypominają galaretkę. A zapach to rzeczywiście pomarańczowa delicja. Jako wielki łasuch, uwielbiam takie połączenia zapachów i jak zwykle ubolewam nad tym, że w ogóle nie utrzymują się po umyciu na ciele. Niestety te żele z Original Source, które mają galaretkowatą strukturę bardzo słabo się pienią (przynajmniej takie jest moje odczucie). Ale myć, myją i to najważniejsze:).



Kolejnym mankamentem jest ich dostępność. W najbliższych Rossmannach wypatrzyłam kilka zapachów, ale głównie owocowych. Ale co jakiś czas żele pojawiają się również w Biedronkach, wówczas można wybrać dla siebie coś pachnącego nieco inaczej:). Mam nadzieję, że niedługo ponownie pojawią się jakieś czekoladowe wersje:).

Pozdrawiam!
Piątek

sobota, 20 września 2014

Mandarin & Basil Original Source

Lato, a konkretniej letnie prysznice minęły mi pod znakiem Original Source, a konkretniej dwóch zapachów - Raspberry & Cocoa KLIK i Mandarin & Basil. Jeden słodki i smakowity, drugi ostrzejszy i wyjątkowo charakterystyczny. Zużyłam po dwie butelki powyższych wersji zapachowych, a następnie sięgnęłam po karambolę, ale o niej innym razem. Dzisiaj kilka słów na temat mandarynki połączonej z bazylią:).


Indyjskie mandarynki i afrykańska bazylia to duet o szerokim polu rażenia w walce z codzienną rutyną (informacja z opakowania)
Opakowanie zawiera 250 ml pomarańczowego produktu o żelkowej konsystencji. Przed pierwszym użyciem byłam przekonana, że żel będzie miał mandarynkowy zapach, który ewentualnie będzie delikatnie przełamany innym kontrastowym. Oczywiście pomyliłam się, ponieważ zamiast słodkiego aromatu poczułam ostry i intensywny zapach - coś bardzo oryginalnego i na pewno nierutynowego;). Jestem pewna, że nie każdemu przypadnie do gustu. Ale jeśli ktoś ma dość żeli o słodkim zapachu to wówczas warto sięgnąć po taką owocowo-ziołową mieszankę.
Zapach nie utrzymuje się długo na skórze, ale po kąpieli/prysznicu cała łazienka pachnie bazylią:).


Szkoda, że to tylko edycja sezonowa i już zniknęła z półek mojego Rossmanna. Bardzo możliwe, że w większych drogeriach jeszcze ją dostaniecie:). Tak w ogóle szkoda (po raz drugi;)), że Original Source nie wprowadza ciekawszych sezonowych zapachów do oferty stałej.

Miałyście okazję wypróbować połączenie mandarynki i bazylii? Dajcie znać w komentarzach:).
Pozdrawiam, Piątek

poniedziałek, 21 lipca 2014

Nivea Balsam do ciała pod prysznic Honey & Milk - Projekt Lipiec dzień 21

Balsamy pod prysznic od Nivea są dostępne na rynku kosmetycznym od dłuższego czasu. Ja stosunkowo późno zdecydowałam się na zakup pierwszej (i jak na razie jedynej:)) butelki. Skorzystałam z promocji, aby się przekonać, czy tego typu produkty rzeczywiście działają. Wybrałam wersję Honey & Milk, która jest przeznaczona dla skóry normalnej i suchej.


Produkt zamknięty jest w białej butelce (chociaż inne wersje występują też w niebieskich) o pojemności 250 ml. Kosztuje ok. 16 zł, jednak ja kupiłam swój egzemplarz za ok. 10-11 zł. Balsam nie zawiera sztucznych barwników i silikonów. Konsystencja produktu jest rzadsza niż tradycyjnego balsamu, ale nie lejąca (bardziej przypomina odżywkę do włosów). 

Balsam należy stosować po prysznicem, zaraz po umyciu się, a następnie spłukać jego nadmiar. Dzięki temu nie musimy czekać, aż się wchłonie. Wszystko przebiega szybko i bezproblemowo. Idealnie nadaje się do stosowania po depilacji.  Po użyciu skóra powinna być miękka, delikatna oraz pachnąca.

Muszę się Wam przyznać, że jestem balsamowym leniuchem, szczególnie zimą, kiedy jest ciemno, zimno i niczego się nie chce:). Jednak zakupiłam ten produkt dopiero wiosną i od razu rozpoczęłam testowanie według zaleceń producenta. Szybko zauważyłam, że muszę nakładać nieco więcej balsamu na partie skóry, które mają większą tendencję do przesuszania się. Co więcej, nie spłukiwałam produktu zaraz po nałożeniu, tylko odczekiwałam 2-3 minuty, wtedy efekt był o wiele lepszy. Balsam stosowałam codziennie i starczył mi na nieco ponad miesiąc użytkowania. A jakie dał efekty? Rzeczywiście skóra był gładka i miękka, sprawiała wrażenie dobrze nawilżonej. Również zapach miodu był długo wyczuwalny. Oczywiście nie można tego porównać do efektu, jaki daje stosowanie zwykłego balsamu, bo ten drugi odżywia szybciej i zdecydowanie dogłębniej. Jednak, jak już wspomniałam produkt Nivea dawał efekt nawilżenia, ale może to być również spowodowane zawartością parafiny w składzie. 

Mimo tego uważam, że balsamy pod prysznic są dobrą alternatywą w momencie, kiedy nie mamy czasu czy ochoty na nałożenie tradycyjnego balsamu. Są szybkie i bezproblemowe w aplikacji i sprawiają, że skóra naszego ciała wygląda dobrze. 


Nie wiem, jak sprawują się inne wersje, ale ta z miodem i mlekiem na pewno jest warta uwagi. Czy kupię ten produkt ponownie? Jeśli będzie w promocji, to tak - zwłaszcza zimą:).

Używałyście balsamów pod prysznic? Jakie były u Was efekty?

Pozdrawiam, Piątek!

środa, 9 lipca 2014

Żel pod prysznic Original Source Raspbery & Cocoa - Projekt Lipiec dzień 9

Hej!
Szczerze powiedziawszy, mam dzisiaj kryzys twórczy. Na nic nie mam siły, a mam jeszcze tak dużo do zrobienia. Gdyby nie moje postanowienie, to chyba bym dzisiaj odpuściła pisanie:-/. Ale pociesza mnie myśl, że już od piątku, a nawet od późnego jutrzejszego popołudnia będę się urlopowała;).
W związku z moją niemocą na dzisiaj wybrała temat lekki i pachnący. Z produktami Original Source po raz pierwszy spotkałam się około roku temu. Wtedy razem z siostrą kupiłyśmy żelowy dwupak w Biedronce (na próbę:)). Wówczas wybrałam produkt o zapachu mango, który był bardzo przyjemny w używaniu i miło go wspominam:). Jednak później przerzuciłam się na półlitrowe żele z Nivea i pewnie nadal bym ich używała, gdyby nie stało się to, co zawsze, czyli nagle zniknęły z półek w Rossmannie. Wtedy skusiłam się ponownie na żel z Original Source, tym razem o zapachu kokosa, który pięknie pachniał w opakowaniu, ale podczas używania go pod prysznicem zapach się gubił i nie był już tak intensywny. 
Jakiś czas później w Rossmannie była promocja na produkty z Original Source i wtedy skusiłam się na bohatera dzisiejszego posta, czyli żel malinowo-kakaowy. Raspberry & Cacao to niestety edycja sezonowa, więc teraz już jest trudno dostępna.


Produkt zamknięty jest w półprzezroczystej butelce o pojemności 250 ml. Opakowanie z przodu ozdobione jest naklejką utrzymaną w kolorystyce żelu, na której widoczne są przede wszystkim wymyślne ornamenty (na górze geometryczne kształty, a w dolnej części łowickie wzory:)). Boki butelki są lekko tłoczone, dzięki czemu nie wyślizgnie się ona z mokrej dłoni. Opakowanie jest tak zaprojektowane, aby stawiać je na zakrętce, dzięki czemu produkt od razu jest gotowy do użycia - lubię takie rozwiązania w żelach pod prysznic.

Żel ma galaretkowatą konsystencję,  słabo się pieni i przez to jest mało wydajny (starcza na góra 3 tygodnie używania). Ale zapach jest przecudowny. Moje pierwsze skojarzenie to gorąca, płynna czekolada z malinami. Naturalne ekstrakty zawarte w produkcie robią swoje - zapach jest intensywny i bardzo deserowy:). Szkoda, że nie utrzymuje się długo na skórze.



Żele są dostępne w Rossmannach za ok. 9 zł, ale często w promocji można je kupić o kilka złotych taniej. 

Co myślicie o tych żelach? Jakie zapachy polecacie?

Pozdrawiam, Piątek!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...