środa, 30 kwietnia 2014

Maybelline, żelowy eyeliner Eyestudio Lasting Drama - 10 Ultra Violet

Hej!
Dzisiaj napiszę Wam kilka słów na temat żelowego eyelinera z firmy Maybelliny w odcieniu Ultra Violet. Kupiłam go na poprzedniej rossmannowskiej promocji (wtedy było to -40%). Z tej serii dostępny jest jeszcze czarny kolor.





Jak widzicie produkt zamknięty jest w słoiczku z matowego szkła, a nakrętka wygląda, jakby była wykonana z metalu. Dodatkowo wszystko znajduje się w zaklejonym kartoniku, dzięki czemu mamy pewność, że produkt nie był otwierany:). Żeby było jeszcze milej, do eyelinera dołączony jest pędzelek.

Produkt ma piękny, głęboki, śliwkowy kolor. Nałożony na powiekę wytrzymuje w stanie nienaruszonym przez cały dzień, nie rozmazuje się i nie ściera (no chyba, że ktoś lubi intensywnie trzeć oczy). Jest odpowiedni dla osób z wrażliwymi oczami i dla noszących soczewki kontaktowe (mieszczę się w obu grupach:)). Efekt, jaki daje na powiece bardzo mi odpowiada.  

Jednak eyeliner wypuszczony przez Maybelline ma też swoje wady (przynajmniej ten fioletowy), a właściwie jedną zasadniczą. Jest to produkt w formie żelu, jednak konsystencja jest wyjątkowo "tempa". Producent zapewnia, że jednym ruchem będziemy w stanie namalować kreskę - nie ma na to szans. Kreskę maluje się wyjątkowo opornie. Produkt sprawia wrażenie suchego, mimo, że taki nie jest. Dlatego nie wykorzystałabym go w szybkim makijażu.



Do aplikacji produktu zazwyczaj używam skośnego pędzelka z Essence. Ten dołączony do eyelinera też się nadaje, jednak wówczas malowanie kreski bardzo się wydłuża (przynajmniej ja muszę co chwilę nabierać nową porcję produktu). Ale każdy nowy pędzelek się przyda - choćby do nakładania cienia na dolną powiekę:). W każdym razie cienki, sztywny i skośny pędzelek lepiej sobie radzi z tą dziwną konsystencją.

Na poniższych zdjęciach możecie zobaczyć efekt na powiece. Specjalnie malowałam kreskę przy użyciu załączonego pędzelka (wszystkie zdjęcia oprócz pierwszego) - ciężko nim zrobić jaskółkę. Aha, pamiętajcie, że mistrzynią kreski nie jestem;).













Jak już Wam napisałam, efekt na oku bardzo mi się podoba. Fajnie, że Maybelline postanowiło wyprodukować kolorowy eyeliner (szkoda, że tylko w jednym kolorze). Jednak powinni poprawić jego formułę, aby rzeczywiście był żelowy i dobrze rozprowadzał się na skórze.
Czy kupię go ponownie? Nie wiem. Na pewno chcę zużyć go do końca (jest ważny przez 24 miesiące od otwarcia), a później pewnie będę chciała przetestować coś nowego:).

Produkt kosztuje ok. 32 zł, czyli sporo, jak na tak oporną współpracę przy aplikacji. Jednak często można go kupić w promocji.

Używałyście go? Co o nim myślicie?

Pozdrawiam, Piątek!

P.S. Zdjęcia były robione o różnych porach i różnymi aparatami:).

środa, 23 kwietnia 2014

# 25 Rimmel Salon Pro - 703 Rock n Roll

Witajcie!
Znowu wracam po dwutygodniowej przerwie;). Mam nadzieję, że porządnie odpoczęliście podczas tej krótkiej przerwy świątecznej:). Dzisiaj przychodzę do Was z kolejnym postem lakierowym, a w roli głównej wystąpi czerwień z serii Salon Pro marki Rimmel.


Rock n Roll to piękna, kremowa i bezdrobinkowa czerwień. Początkowo wahałam się, czy kupić ten odcień, czy też bardziej pomidorowy Hip Hop, jednak ostatecznie zdecydowałam się na ten, dosyć klasyczny, kolor. Jest to typowa, głęboka i "krwista" czerwień.
Produkt zamknięty jest w "walcowatej" buteleczce z równie "walcowatą" i lekko ściętą czarną zakrętką. Wizualnie bardzo mi odpowiada i przyciąga wzrok. Opakowanie mieści 12 ml lakieru i należy go zużyć w ciągu 30 miesięcy od otwarcia. 
Rock n Roll pięknie kryje już po nałożeniu pierwszej warstwy, jednak wówczas jego trwałość jest kiepska. Dlatego ja zawsze nakładam na paznokcie dwie warstwy produktu (i tyle mam nałożonych na zdjęciach).
Lakiery z serii Salon Pro wyposażone są w szeroki pędzelek ścięty w kształt półkola. Pozwala on jednym pociągnięciem pomalować wszystkie paznokcie poza kciukiem. Ja mam jakieś niewymiarowe paznokcie na małych palcach, dlatego przy aplikacji musiałam uważać, aby zbyt mocno nie dociskać pędzelka. Mimo, że konsystencja produktu nie jest zbyt lejąca, to aplikacja wymaga nieco większej uwagi (przynajmniej w moim przypadku:)), bo łatwo zamalować skórki (ach ten pędzelek...).
Lakier, mimo obietnic producenta, nie wytrzymuje na paznokciach 10 dni:). U mnie bez żadnych top coatów trzymał się 5 dni - 4. dnia pojawiły się lekko starte końcówki, a 5. nadawał się do zmycia. Wydaje i się, że jak na tak ciemny lakier trwałość jest zadowalająca.
Jeśli chodzi o schnięcie to jest różnie. Lakier niby schnie dosyć szybko, ale jak możecie zauważyć na zdjęciach, na małym palcu mam odgniecenia - mimo, że paznokcie malowałam 4! godziny przed pójściem spać.
Rock n Roll zmywa się bezproblemowo, trzeba jedynie uważać i nie trzeć wacikiem po skórze wokół paznokcia, bo możemy zabarwić ją na czerwono i dołozyć sobie pracy przy zmywaniu. Lakier nie odbarwia płytki paznokcia.










Na palcu serdecznym dołożyłam sreberko z serii Jolly Jewels z Golden Rose.

Lakiery z serii Salon Pro możecie kupić w Rossmannie za niecałe 20zł. Ja swój kupiłam w promocji -40% i zapłaciłam ok. 11 zł. Teraz czekam na tydzień promocji -49% na lakiery, bo mam kilka innych kolorów upatrzonych:).

A Wy lubicie czerwień na paznokciach?
Co myślicie o tym lakierze?

Pozdrawiam, Piątek!

środa, 9 kwietnia 2014

# 24 Essie Cocktails&Coconuts

Cześć!
Dzisiaj przyszła pora na Cocktails&Coconuts. Jest to lakier, który jako pierwszy z kostki "resortowej" zagościł na moich paznokciach. Od razu się Wam przyznam, że efekt nie rzucił mnie na kolana, a wręcz poczułam się zawiedziona, że produkt, który pięknie prezentuje się w buteleczce, po nałożeniu daje taki marny efekt. Ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dała mu drugiej szansy:)...


Zacznijmy od początku. Produkt zamknięty jest w standardowej buteleczce z białą zakrętką, która mieści w sobie 5 ml lakieru w kolorze brązowego beżu zmieszanego z bardzo drobnym brokatem (najbardziej widoczne są srebrne drobiny). I właśnie w opakowaniu prezentuje się bardzo efektownie - jasny pastelowy kolor z lekkim połyskiem.Od razu mnie zauroczył, dlatego też postanowiłam go wypróbować w pierwszej kolejności.

Podczas pierwszej aplikacji postanowiłam pomalować wszystkie paznokcie jednakowo. Pierwsza warstwa nie była wystarczająca, dlatego nałożyłam drugą. I po raz kolejny przekonałam się, że lakiery Essie nie warto nakładać grubszymi warstwami, bo później bardzo łatwo o odgniecenia. Poza tym kolor wyglądał bardzo smutno i nieciekawie (mam wrażenie, że mój odcień skóry na dłoniach tylko potęgował ten efekt), zwłaszcza w cieniu. Ponosiłam go kilka dni i zmyłam. Po pewnym czasie postanowiłam dać mu kolejną szansę. Tym razem dodałam do niego lekki akcent kolorystyczny w postaci Find Me an Oasis KLIK na serdecznym palcu. Poza tym starałam się nakładać lakier równomiernie i bardzo cienkimi warstwami. Tym razem efekt dużo bardziej przypadł mi do gustu. Cocktail&Coconuts o wiele ciekawiej prezentuje się w świetle słonecznym, wtedy uaktywniają się drobinki, które dodają lakierowi uroku. Same oceńcie, która wersja bardziej przypada Wam do gustu.






(w sztucznym świetle)







Konsystencja lakieru jest zdecydowanie gęstsza niż w przypadku Find Me an Oasis i Resort Fling. Kryje już po dwóch warstwach i zmywa się bez problemu. Pędzelek niestety jest wyjątkowo wąski :-/. Na paznokciach wytrzymuje 5 dni.

Co o nim myślicie? Podobają Wam się takie odcienie na paznokciach?

Pozdrawiam, Piątek!

Zapraszam do obserwacji oraz polubienia Relaks przy piątku na Facebooku KLIK.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

# 23 Essie Resort Fling

Hej!
Dzisiaj przychodzę do Was z drugim lakierem z "resortowej" kostki Essie - Resort Fling. Jest to lakier, który najbardziej mi się spodobał i byłam bardzo ciekawa, czy efekt na paznokciach sprosta moim oczekiwaniom;). W buteleczce jest to piękny łososiowo-brzoskwiniowy kolor, jednak nałożony na płytkę paznkokci wygląda już odrobinę inaczej:).


Resort Fling po nałożeniu na paznokcie zmienia się w zależności od natężenia światła, albo w piękny koral, albo w brzoskwinię i w obu wersjach mnie zachwyca:). Co więcej ma piękne błyszczące wykończenie. Efekt przypomina mi ten, jaki uzyskujemy nakładając żel na paznokcie.
Lakier zamknięty jest w typowej dla Essie buteleczce z białą zakrętką (ponownie jest to 5ml miniatura). Pędzelek również jest charakterystyczny dla miniwersji, czyli jest bardzo wąski. Konsystencja lakieru nie jest tak rzadka, jak w przypadku Find Me an Oasis KLIK, produkt dobrze rozprowadza się w okolicach skórek. Jedyne, co mnie zawiodło to krycie. Aby uzyskać zadowalający efekt należałoby nałożyć na paznokcie 3 cienkie warstwy. Ja niestety nałożyłam 1 cienką (była niezwykle transparentna) i 1 grubszą, co zaskutkowało pojawieniem się bąbli (które niestety pojawiają się w przypadku nakładania grubszych warstw lakieru). Resort Fling schnie w tempie ekspresowym i jest bardzo trwały. Na moich paznokciach wytrzymał bez żadnych odprysków 5 dni. Zmyłam go ze względu na starte końcówki (proces zmywania przebiega bezproblemowo;)).














A tera coś dla widzów o mocnych nerwach;), czyli moje pierwsze próby z sondą do zdobienia paznokci. Do kropeczek użyłam Essie Coctails&Coconuts.




I co o nim myślicie?

Pozdrawiam, Piątek!

Zapraszam Was do obserwowania oraz na mojego Facebooka KLIK.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...